wtorek, 11 grudnia 2007

To w końcu kto jest naprawdę toksyczny?

Zapewne wiele razy słyszałeś, ze są toksyczni partnerzy, dzieci, teściowie, przyjaciele i znajomi. A może nawet określenie toksyczny padło pod Twoim adresem? Pewnie nie raz zastanawiałeś sie jak to faktycznie jest z tą tajemniczą toksycznością. Zanim jednak odpowiem na to pytanie, pomyśl, czy zdarzyło Ci się, że:- ktoś się z tobą bezustannie kłócił?- nadużywał alkoholu, narkotyków lub leków?- po rozwodzie oczekiwał od Ciebie, że wasze stosunki pozostaną niemal niezmienne?- stale wymagał od Ciebie, abyś zaspokajał głównie cudze potrzeby?- stale Cię krytykuje i podważa słuszność Twoich decyzji?- stawia Cię w sytuacji, że czujesz się zmuszony wybierać pomiędzy różnymi rozwiązaniami?- robi obraźliwe uwagi pod Twoim adresem, na temat twoich poglądów, opinii, wyglądu, pracy itp.?- stara się przekupstwem zyskać Twoją aprobatę?- nieustannie próbuje wpływać na Ciebie?- zasypuje Cię nieproszonymi radami?Zwróć uwagę, że wymienione powyżej sytuacje musi charakteryzować pewna ciągłość w czasie – stąd określenia: bezustannie, stale, nieustannie.Jeśli odpowiedziałeś chociaż jeden raz “TAK” na którekolwiek z powyższych stwierdzeń, możesz uznać, że istnieje spore ryzyko, że w Twoim gronie znajduje się toksyczna osoba. Może to być Twój mąż, żona, partner, konkubent, przełożony w pracy, kolega czy znajoma.Przyjrzyj sie swoim relacjom i spróbuj znaleźć osoby, które spełniają jak najwięcej punktów według powyższych kryteriów. To osoby, którymi należy zająć się jak najszybciej!Sposób zachowania się toksycznych osób oraz ich negatywny wpływ na Twoje życie, nie zawsze jest w pełni przez nie uświadamiany. Często usłyszysz, że “robią to z miłości do Ciebie, dla Twojego dobra”. Ten tok myślenia odzwierciedla sposób ich faktycznego funkcjonowania. Pokazuje jak zostali wychowani, oraz jaki wpływ na ich życie miała ich najbliższa rodzina. To jacy jesteśmy wynika ze wcześniejszego ukształtowania nas samych przez innych ludzi. Zatem sposób w jaki się zachowujemy jest pewnym wyznacznikiem rodziny z jakiej się wywodzimy. Zanim więc zaczniemy toksyczną osobę krytykować i wytykać jej zbyt wielką ingerencję w nasze życie, warto przyjrzeć się relacjom tej osoby z jej rodziną, aby zrozumieć jej sposób postępowania. To da ci oręże do późniejszego starcia i zapoczątkowania nowej relacji z otoczeniem.Toksyczność jest efektem braku systemu obronnego na bolesne doznania.Pamiętaj, że każde ludzkie postępowanie – czy to świadome czy nie – ma pewien ukryty cel. Każdy na coś liczy i czegoś oczekuje. Świadomość co to jest sprawi, że zrozumienie postępowania i funkcjonowania społecznego innych będzie dla ciebie zdecydowanie łatwiejsze i bardziej efektywne. Postępowanie z trudnymi osobami wcale nie musi być agresywne, trudne i nieprzyjemne. Istnieją bezpieczne sposoby, dzięki którym osoby zatruwające twoje życie, zaczną sie zmieniać na korzyść. Najważniejsze z nich to asertywność względem siebie i innych, pozwolenie sobie na porośnięcie wrażliwości warstwą ochronną, oraz zapanowanie nad swoimi emocjami. Ale o tym, juz w następnym numerze.
Aneta Styńska,psycholog
Pracownia psychologiczna, Wortal informacji psychologicznej, Wirtualna książka.
Przedruk z artelis.pl

wtorek, 4 grudnia 2007

INTERTELECOM 2008 - Międzynarodowe spotkanie branży ICT

FILM VIDEO FOTO po raz jedenasty
Chociaż zima dopiero rozgościła się wokół nas, to warto już teraz pomyśleć o przyszłorocznych, wiosennych atrakcjach. Tuż przed nadejściem kalendarzowej wiosny, bo w dniach 13 – 15 marca 2008 roku w Łodzi, odbędą się 11. Targi Sprzętu Fotograficznego, Filmowego, Video i Kinowego, nazywane powszechnie targami FILM VIDEO FOTO. Organizatorem tego spektakularnego, znanego zarówno w Polsce, jak i Europie spotkania, są Międzynarodowe Targi Łódzkie.
FILM VIDEO FOTO to od wielu lat jedno z najważniejszych i największych wydarzeń branżowych w Europie – swoim zakresem tematycznym targi obejmują m.in. sprzęt i akcesoria fotograficzne, video, telewizyjne i filmowe oraz najnowocześniejsze rozwiązania z zakresu grafiki komputerowej i cyfrowej obróbki obrazu.
Dotychczasowym wystawcom, jak i zwiedzającym, FILM VIDEO FOTO kojarzy się z najnowocześniejszymi rozwiązaniami związanymi przede wszystkim z branżą fotograficzną i filmową. Jednak targi nadążają za bezustannie zmieniającą się rzeczywistością - dlatego od ubiegłorocznej edycji zakres targów został rozszerzony o tę część branży IT, która niezwykle silnie wpisana jest w cyfrową postprodukcję fotografii, filmu oraz video. Za sprawą branży fotograficznej i filmowej grafika komputerowa to w dniu dzisiejszym już nie tylko dział informatyki, który zajmuje się wykorzystaniem komputerów do generowania obrazów oraz wizualizacją rzeczywistych danych. Grafika komputerowa stała się kolejną dyscypliną artystyczną i wszędobylskim, niezastąpionym narzędziem użytkowym, powszechnie stosowanym w nauce, technice, kulturze oraz rozrywce.
Nowa formuła targów powoduje, że są one ciągle aktualną i bardzo atrakcyjną formą bezpośrednich spotkań branżowych. Nie zastąpi tego rozwijająca się błyskawicznie przestrzeń komunikacyjna nowych mediów. Bezpośrednie zetknięcie się specjalistów branży, wymiana wizytówek, czy uścisk dłoni nie zostaną zastąpione przez wirtualną rzeczywistość. Dlatego FILM VIDEO FOTO jest doskonałym miejscem do nawiązywania kontaktów B2B i B2C. Nic w tym zaskakującego, jeśli w ostatniej edycji uczestniczyło ponad 150 wystawców, a odwiedziło je ponad 12 000 osób. Bogata oferta sprzętowa prezentowana na targach jest adresowana nie tylko do profesjonalistów, ale także do początkujących adeptów sztuki obrazowania.
FILM VIDEO FOTO to jednak nie tylko atrakcyjne, nierzadko zapierające dech w piersiach stoiska firm, prezentacje produktowe i polskie premiery sprzętowe najbardziej znanych marek (w tym m.in.: SONY, Canon, Samsung, Nikon, Sigma, Olympus, Kaiser, Case Logic). To także liczne imprezy towarzyszące zwiększające zasób wiedzy i doświadczeń uczestników FILM VIDEO FOTO, takie jak warsztaty, seminaria i wystawy fotograficzne, w tym także twórców o międzynarodowej renomie. To możliwość obcowania z geniuszem i wrażliwością znanych fotografów, poznania tajników ich warsztatu.
Targi FILM VIDEO FOTO objął honorowym patronatem Krajowy Cech Fotografów. Patronat medialny nad 11. edycją targów FILM VIDEO FOTO sprawuje miesięcznik FOTO, Fotografia Cyfrowa oraz portal WWW.SwiatObrazu.pl.
Więcej informacji na temat 11. Targów Sprzętu Fotograficznego, Filmowego, Video i Kinowego 2008 oraz niezbędne dokumenty zgłoszeniowe znaleźć można na stronie internetowej targów: http://www.mtl.lodz.pl/fvf .

piątek, 30 listopada 2007

Celebracja życia

Cóż to znaczyŻycie celebrować?..........Każdą chwilę traktować Jak święto,Pełnym Sercem radować.Rozwijać się codziennieTworząc doświadczenie swoje,W oparciu o mądrości W NAS ukrytej zdroje..................Co to znaczy żyć w harmonii z samym sobą?Takie pytanie często pojawia się na warsztatach, które prowadzimy w ramach Centrum OBK "Vega". Czyż człowiek uzależniony od alkoholu, czy narkotyków nie żyje w „harmonii” z potrzebami własnego organizmu? - słyszę często. Biorąc pod uwagę tego typu „potrzebę” - tak., jednakże rezultaty takiego „harmonijnego życia" nie są zbyt zachęcające.W moim przekonaniu każdy rodzaj uzależnienia jest związany z brakiem łączności z samym sobą, z esencją tego, kim każdy człowiek w swej istocie jest. Wszystkie religie świata wskazują na esencję ludzkiej istoty nazywając ją duszą.Psychologia mówi o mądrości intuicyjnej czy nadświadomości. Nie istotne wydaje się być nazewnictwo. W moim przekonaniu jest to ta część ludzkiej istoty, która nigdy nie polega zmianie, nie ulega presji otoczenia czy jakiejkolwiek formie zniewolenia. To stąd czerpiemy pomysły do niepowtarzalnej kreatywności i dzięki temu poznajemy siebie. To realizacja z tego poziomu istnienia, nigdy nie prowadzi do zniechęcenia czy nudy.W mojej życiowej podróży poznałam niemałą liczbę osób zafascynowanych wielkością, czy wiedzą „innych”, tzw. autorytetów. Owszem są ludzie, posiadający przymioty, które chcielibyśmy rozwinąć, ale wówczas zamiast ekscytować się cudzymi sukcesami powinniśmy raczej zająć się docieraniem do własnej mądrości, by udzieliła nam odpowiedzi, w jaki sposób to osiągnąć i czy to „coś’ stanowi niezbędny warunek spełniającego nas doświadczenia życiowego. Z moich obserwacji wynika, że etap fascynacji „innymi” może inspirować do pogłębienia wiedzy o mechanizmie twórczego życia i pozwala zrozumieć, że samorealizacja zależy w dużej mierze od miłości własnej.Myślę, że jest na świecie niemała liczba osób, które realizują życie w oparciu o swój własny twórczy potencjał. To spośród nich rekrutują się wynalazcy, odkrywcy nieznanych możliwości ludzkiego umysłu, nauczyciele duchowi o wielkiej charyzmie.Jednym z nich jest Stuart Wilde - człowiek, który kierując się własną mądrością z intuicyjnego poziomu życia pokazał, co można osiągnąć dzięki temu zarówno w sferze życia duchowego, jak i materialnego. Wszystkich zainteresowanych jego twórczym życiem zapraszam na stronę internetową www.stuartwilde.com oraz na stronę wydawnictwa, które zajmuje się edytowaniem jego bogatej oferty twórczej http://www.whitedoveinternational.com/
PozdrawiamTeresa Maria Zalewska
Artykuł został przedrukowany z http://www.artelis.pl/
Autorem artykułu jest Teresa Maria Zalewska

środa, 21 listopada 2007

Galopem po Internecie

Jeszcze półtora roku temu miłośnicy koni arabskich w Polsce musieli się niemało naszperać po Internecie, aby zdobyć informacje na pasjonujący ich temat. A jest to niemała grupa, co nie dziwi, gdyż nasz kraj słynie na całym świecie nie tylko z hodowli koni tej rasy (Pure Polish), ale i z janowskiej aukcji, na której padają rekordy cenowe za polskie „araby”. Dziś wielbiciele tych wyjątkowo pięknych koni mają do dyspozycji coraz bardziej rozbudowujący się portal polskiearaby.com. To kompendium wiedzy o tej rasie, a przy tym forum dyskusyjne, witryna ogłoszeniowa oraz gorące relacje z najważniejszych wydarzeń związanych z hodowlą koni arabskich.
Portal polskiearaby.com w krótkim czasie (18 miesięcy) wyrósł na największe medium dedykowane koniom arabskim w Polsce i na jedno z największych w Europie poświęconych tej tematyce (dzięki angielskiej wersji językowej). Portal odwiedzany jest przez użytkowników z 80 krajów świata! Okazuje się, że wielbiciele koni arabskich pochodzą nie tylko nie tylko z miejsc, będących potęgami w tej dziedzinie (Polska, Stany Zjednoczone, Niemcy, Belgia, Włochy, Wielka Brytania czy Rosja), ale i z egzotycznych wysp Pacyfiku: Tuvalu i Niue.
Polskiearaby.com oferują newsy, artykuły w kilku działach tematycznych (hodowla, pokazy, wyścigi, endurance), kilkadziesiąt galerii zdjęć uznanych fotografów (m.in. Erwina Eschera, Joanny Jonientz i Katarzyny Dolińskiej), wywiady, recenzje, katalogi koni i ogierów, ogłoszenia oraz linki do innych witryn „arabskich” i stron WWW stadnin na całym świecie. A teraz także filmy: użytkownicy portalu otrzymali niedawno możliwość dodawania swoich materiałów wideo do nowego działu „Araboteka”.
Portal, poza informacyjną, pełni także funkcję edukacyjną. Koń arabski jest ściśle związany z historią Polski, jest wręcz – mówiąc górnolotnie – naszym dobrem narodowym. Od lat 90. zainteresowanie tą tematyką stale wzrasta – a to dlatego, że także prywatni hodowcy zaangażowali się w hodowlę „arabów”. Wcześniej dziedzina ta zarezerwowana była wyłącznie dla stadnin państwowych. Oczywiście nadal to stadniny państwowe – Janów Podlaski o 190-letniej tradycji, Michałów oraz Białka – nadają ton polskiej hodowli. Ich marki jeszcze tak prędko nikt nie przebije. Jednak grupa hodowców prywatnych stale się powiększa. Dziś w rękach prywatnych jest w sumie więcej klaczy hodowlanych niż w stadninach państwowych! Hodowcy prywatni to zarówno zapaleńcy, nie dysponujący dużymi środkami, lecz za to pełni poświęcenia, jak i ambitni przedsiębiorcy, nie liczący się z pieniędzmi i gotowi poświęcić niemal każdą kwotę na swoje hobby. To zupełnie nowa sytuacja, która ma szansę zmienić „rozkład sił” na tym niełatwym rynku.
Te rzesze hodowców, marzycieli i miłośników rasy potrzebowały swojego medium – i takim medium stały się polskieraby.com.
– Gdy kilka lat temu zaczynaliśmy z mężem naszą przygodę z końmi arabskimi – mówi Monika Luft, wydawca portalu i właścicielka niewielkiej stadniny – brakowało nam jednego miejsca, gdzie znajdowalibyśmy informacje, zdjęcia i komentarze. Wszystko to było rozrzucone gdzieś po sieci, oddzielnie wyścigi, oddzielnie rajdy długodystansowe, oddzielnie sprawy związane z hodowlą. Tradycyjne media, czyli miesięczniki, nie zaspakajały naszych „informacyjnych” potrzeb, zwłaszcza że ukazujące się tam materiały miały w dużej mierze historyczny charakter, rzadko poruszając bieżące problemy nurtujące środowisko. Istniejące portale nie prezentowały zaś podejścia dziennikarskiego, będąc zaledwie kroniką wydarzeń lub promocją konkretnych stadnin. Analizy, próby szukania odpowiedzi na trudne pytania, wywiady z autorytetami – tego po prostu nie było. Zamarzyła nam się witryna, która zawierałaby wszystko to naraz. Skoro tak, nie było rady – trzeba było ją stworzyć. Mieliśmy pasję oraz umiejętności dziennikarskie, więc podjęliśmy się tego zadania z nadzieją, że sobie poradzimy. Przejęliśmy istniejący już, amatorski portal. Przez półtora roku sukcesywnie go rozbudowywaliśmy, walcząc o oglądalność: zmieniliśmy layout, kolejno dodawaliśmy nowe moduły, rozszerzaliśmy grono współpracowników. I udało się! Dziś możemy powiedzieć, że portal spełnia nasze oczekiwania. Właśnie tak to sobie wyobrażaliśmy.
Polskiearaby.com to medium zrodzone z pasji i pracy zespołu, skrzykniętego przez nowych właścicieli. Być może właśnie dlatego zyskało tak wielką popularność w tym środowisku: pasjonaci zawsze rozpoznają ludzi sobie podobnych.
Artykul pochodzi z bloga http://oboknas.blogspot.com/

niedziela, 18 listopada 2007

Proces czytania

Na studiach uczył mnie Janusz Dunin - bibliotekarz, badacz literatury i bibliofil. Napisał on kiedyś, że proces czytania dzieli się na dwa etapy: percepcję i recepcję.Percepcja to etap wstępny, w którym potrzebne są pewne warunki fizyczne pozwalające na postrzeganie pisma czyli m.in. dobry wzrok i sprawnie działający mózg.Recepcja to rozumienie tego, co się czyta, osadzenie informacji w systemie wiedzy i wartości jednostki i ewentualne ich zapamiętywanie.Do tych dwóch podstawowych terminów, profesor dodał także dwa inne: interioryzację i eksterioryzację.Interioryzacja to nie tylko przyjęcie komunikatu, ale też uwierzenie mu i uznanie jego przesłania za swoje.Eksterioryzacja to nie tylko przyjęcie poglądów, ale też ich uzewnętrznienie próbą życia wg przyjętych zasad.Według tych wszystkich terminów należy nie tylko czytać książki ze zrozumieniem, ale też stosować wiedzę w nich zawartą w życiu. Oczywiście stosując zasadę wyboru zgodnie z własnym sumieniem. Na mojej stronie jest książek bez liku, zarówno tych tradycyjnych jak i elektronicznych. Wyboru każdy dokonuje samodzielnie, ale jeśli w ogóle nie czytasz, to skąd czerpiesz inspirację do życia? Może warto zastanowić się nad źródłem naszych działań?

Autorem artykułu jest Katarzyna Gajkowska
Artykuł pobrany z
http://www.artelis.pl

środa, 7 listopada 2007

Seo dla początkujących

Termin SEO odnosi się wyłącznie do świata Internetu i przyciąga coraz więcej uwagi użytkowników sieci , ponieważ wyszukiwanie i przekazywanie informacji utworzyło jeden z najbardziej dynamicznie rozwijających się rynków we współczesnym świecie biznesu. Umiejętnie napisana treść wypełniająca stronę internetową pomaga osiągnąć wysoką pozycję w rankingach stron. Każda osoba, która pragnie przebić się przez niezliczoną ilość nowo powstających stron WWW powinna zapoznać się z podstawowymi zagadnieniami dotyczącymi SEO. Czytając artykuły poświęcone tym zagadnieniom spotykamy terminy, które dla osób początkujących mogą być niejasne, a bez ich zrozumienia cała lektura stanie się mało zrozumiała i nie interesująca. Spróbujmy wymienić kilka z nich.AlgorytmyWydaje się, że najbardziej przystępną definicją będzie określenie algorytmu jako przepisu prowadzącego do rozwiązania zadania, problemu. W przepisie tym podaje się opis czynności, które trzeba wykonać, oraz dane, dla których algorytm będzie określony.Wszyscy codziennie używamy algorytmów na. Algorytmem będzie np. przepis na zrobienie ciasta. Większość programów , z wyjątkiem niektórych zastosowań sztucznej inteligencji składa się z algorytmów. Stworzenie algorytmów, które są proste i zawierają najmniejszą liczbę niezbędnych kroków, to wyzwanie każdego programisty. Algorytmy, którymi posługują się wyszukiwarki są jednak bardzo zaawansowanymi wzorami matematycznymi i należą do najściślej strzeżonych sekretów Internetu. Gdyby nastąpił przeciek informacji, osoby które je poznały umieściłyby swoje strony WWW na szczycie rankingu w bardzo krótkim czasie i zrujnowały wszystkie dotychczasowe wysiłki, aby rankingi Google, Yahoo i innych wiodących wyszukiwarek odzwierciedlały dobrą jakość premiowanych przez nie stron.PRZYKŁAD ALGORYTMUPrzepis na ciasto czekoladoweSkładniki: czekolada, masło, cukier, jajka, cukier waniliowy ,mąkaOpis czynnościRozpuść czekoladę i cukier, dodaj cukier do rozpuszczonej czekolady, dodaj jajka i cukier waniliowy. Dodaj mąkę, ułóż równo w posmarowanej tłuszczem formie. Piecz w temperaturze 350 stopni przez 40 minut, aż do momentu, kiedy nakłuwając ciasto widelcem nie pozostanie na nim żaden ślad. Ostudź ciasto przed spożyciem.ALGORYTMZmieszaj składnikiWłóż do formyPieczSprawdź widelcem / strzałka w lewo – CIASTO NIE JEST UPIECZONE – piecz dłużej, strzałka w prawo – CIASTO GOTOWE/Wyjmij z piekarnikaOstudźJedzW następnych artykułach omówię takie terminy jak: szperacze ( pająki ), pliki, katalogi, meta tagi i inne.

Artykuł pochodzi ze strony:
http://artelis.pl

Autor: Zofia Biegańska

poniedziałek, 22 października 2007

Termodom

Czasami odwiedzam różne serwisy, serwujące profesjonalne informacje. Oto co znalazłem na http://www.termodom.pl/
"Kiedy kupujemy samochód zawsze interesuje nas „ile pali na setkę”. Każdego rozsądnego kierowcę szybko rosnące ceny paliw zmuszają, aby zawczasu pomyślał o późniejszych kosztach eksploatacji auta. Domu wprawdzie nie tankujemy ale żebyśmy mogli w nim żyć budynek też potrzebuje paliwa. Ciekawe, że jeszcze do niedawna tylko nieliczni inwestorzy wybierający projekt domu interesowali się jego parametrami zapotrzebowania na energię.
Kiedy kupujemy samochód zawsze interesuje nas „ile pali na setkę”. Każdego rozsądnego kierowcę szybko rosnące ceny paliw zmuszają, aby zawczasu pomyślał o późniejszych kosztach eksploatacji auta. Domu wprawdzie nie tankujemy ale żebyśmy mogli w nim żyć budynek też potrzebuje paliwa. Ciekawe, że jeszcze do niedawna tylko nieliczni inwestorzy wybierający projekt domu interesowali się jego parametrami zapotrzebowania na energię.
A przecież mieszkając w dobrze zaprojektowanym i wykonanym budynku możemy zaoszczędzić połowę, często nawet więcej, środków, jakie musielibyśmy przeznaczyć na ogrzanie porównywalnej powierzchni zbudowanej w tradycyjny sposób. Spalając mniej energii, robimy też więcej dobrego dla środowiska.... "
Więcej znajdziecie na
http://www.termodom.pl/ . Autorką artykułu jest Iza Zych

niedziela, 14 października 2007

Mniej więcej rok temu


Widziałem taki właśnie widok. Niebo było obłędnie błękitne i duch starożytności unosił się nad ruinami. Nie wiedzialem na przykład, że znajdował sie tam dom publiczny do którego prowadziło tajne przejście z biblioteki (która, jako jedyna został przez Turków kilka lat temu częściowo zrekonstruowana). Ale wyobraźcie sobie rozmowę jakiegoś małżeństwa - Gdzie idziesz moj mężu, - och wiesz Celsus zaprosił nas na odczyt, ponoć ma nową świetną literaturę, więc będe w bibliotece...
taaak... Było naprawdę doskonale.

poniedziałek, 8 października 2007

Dom Bardzo Ekologiczny

O większości mieszkań na polskich blokowiskach trudno powiedzieć, że są proekologiczne. Ze spontanicznej obserwacji otaczającej nas zabudowy mieszkaniowej można wyciągnąć kilka negatywnych wniosków. Na przykład taki, że pod względem architektonicznym w minimalny sposób spełniają kryteria dobrego smaku – zazwyczaj wyróżniając się bezguściem zarówno pod względem formy, wykonania jak i wykorzystanych do budowy materiałów. W takim warunkach bardzo trudno jest podejmować dyskusję o proekologiczności naszych „wielkich” osiedli. Dlatego na uwagę zasługują projekty wypełniające tę ekologiczną lukę. Takie jak domek z ziemi z pasłęckiego parku ekologicznego. Dom został wykonany z ziemi pochodzącej z okolicy na której został wybudowany. Drugim materiałem wykorzystanym do budowy domu było drewno. Natomiast poszycie dachu będzie stanowiła zielona „kołdra” - roślinność tundrowa. Dom jest wyposażony w bardzo ciekawe rozwiązanie architektoniczne, zapewniające pozyskiwanie i oszczędność energii cieplnej. Więcej ciekawych informacji na temat tego niezwykle proekologicznego projektu można znaleźć na stronie http://www.termodom.pl/buduj/sciany/naukowcy_zachecaja__tylko_domy_z_ziemi

piątek, 5 października 2007

Dobra książka o Islamie.

Każdą pozycję książkową poświęconą islamowi, a w szczególności zaognionej relacji kultury islamskiej z resztą świata należy witać z radością, w chwili, gdy tylko pojawi się na rynku. Radość tym większa w przypadku autorów stawiających sobie za cel rzeczową analizę i prezentację tych kwestii, które mogą i częstokroć są źródłem nieporozumień, stereotypów i uprzedzeń. "Islam a świat" jest z pewnością jedną z takich cennych książek budujących zrozumienie kluczowych kwestii w rysującym się konflikcie między kulturami Zachodu i Wschodu. Problemów z zakresu polityki, religii, historii, socjologii i kulturoznawstwa.
Będący wybitnymi specjalistami w swoich dziedzinach autorzy podjęli próbę objęcia całego tego ogromu zagadnień łącząc niejednokrotnie ze sobą różne perspektywy i postulując jedną rzecz nade wszystko – potrzebę znajomości podstawowych faktów przed formułowaniem jakichkolwiek ocen, czy wymierzaniem krytyki w kogokolwiek. Na zbiór składa się osiem artykułów zabranych w trzy różne części tematyczne. Pierwsza obejmuje trzy artykuły poświęcone relacji między islamem a światem politycznym: "Zasady muzułmańskiego systemu politycznego" Shakira Kitaba, "Fundamentalizm muzułmański – odkrycie naszych czasów czy stały element myśli politycznej islamu" Magdaleny Lewickiej oraz "Islam: między fundamentalizmem a totalitaryzmem" Romana Baeckera. Część druga zatytułowana jest – Islam a inne światy i zawiera artykuł Marka Jezińskiego "Medialna Apokalipsa i symboliczne zawłaszczanie dyskursu: przypadek Al Qaedy" i artykuł Selima Chazbijewicza "Ruch ideowy muzułmanów rosyjskich w początkach XX wieku". Na część trzecią opatrzoną hasłem Islam w Polsce składają się "Położenie prawne polskich wyznawców islamu" Jacka Sobczaka, "Formy islamu w Polsce. Od tradycji do fundamentalizmu" Tomasza Marciniaka oraz "Badania arabistyczne i islamistyczne w Polsce. Zarys dziejów i problematyki" Marka M. Dziekana. W niniejszej recenzji chciałbym zająć się szerzej częścią pierwszą prezentowanego zbioru. Jak wskazują już same wyżej wymienione tytuły, autorzy zawartych w niej artykułów ograniczają się do analizy kultury islamskiej w obrębie jej samej, szukając tych specyficznych jej elementów, które decydują o wyjątkowym charakterze państw muzułmańskich i przyjętej przez nie ideologii (bądź też, a to ważne rozróżnienie, ideologii wykorzystywanej instrumentalnie przez bojowników dżihadu). Shakir Kitab skupia się na zasadach muzułmańskiego systemu politycznego, jak też na jego źródłach. Wskazuje na nierozdzielność sfer tradycyjnie na Zachodzie rozdzielanych – religii i polityki. Prezentuje normy, jakie musi spełniać dany system polityczny, by móc go uznać za system muzułmański: uznanie, że władza naczelna jest sprawowana przez Boga jedynego, oraz, że jest on jedyną i ostateczną instancją rozstrzygającą, przyjęcie sprawiedliwości i równości jako naczelnych założeń społecznych, zasady centralizacji władzy w sprawowaniu rządów, jak też totalitarnego podejścia do stosowania myśli islamskiej w życiu obywateli, zwanych na potrzeby boskiego państwa muzułmańskiego – wyznawcami. Na potwierdzenie swych słów Shakir Kitab przytacza szereg nakazów i zakazów, jakie Prorok omawia w swojej Świętej Księdze - Koranie, by usystematyzować każdy aspekt życia wiernych. Jest wśród nich nawet opis porządku wkładania odzieży (lepiej ubierać się zaczynając od prawej ręki czy nogi), czy zezwolenie spania na plecach. Po tej prezentacji tym dobitniej brzmi teza autora, iż polityczny system państw muzułmańskich jest wynikiem przeniknięcia dogmatów religijnych w system moralny, a następnie system prawny. Kolejni autorzy tej części nawiązują do tego stwierdzenia. Magdalena Lewicka zajmuje się szerzej pojęciem "fundamentalizmu", przytaczając bardzo otwartą definicję zjawiska, która każe nam się zastanowić nad zwrotem, który na dobre przeniknął język mediów: "fundamentalizm muzułmański" - "fundamentalizm jako powrót do źródeł religii, czyli jej fundamentów, zakładający restytucję czystej i pierwotnej wiary przodków poprzez oczyszczenie religii z obcych naleciałości i wpływów". Z definicji tej wynika jasno niegroźny w rzeczy samej charakter zjawiska, które budzi tak ogromny niepokój w krajach Zachodu. Badaczka przytacza opinie innych naukowców, którzy jednoznacznie wiążą fundamentalizm muzułmański z politycznie zaangażowaną postawą anty-zachodnią, by podkreślić jednocześnie, że fundamentalizm nie jest jednak tożsamy z "terroryzmem". Autorka pisze: "Podczas, gdy fundamentalizm jest (..) nurtem umysłowym, odwołującym się do religii celem potwierdzenia własnej tożsamości, odnalezienia aksjomatów, stawienia czoła problemom współczesnego świata, terroryzm jest najbardziej skrajną formą działania aktywistycznego, wykorzystującego przemoc dla realizacji swoich celów." Dalsza część artykułu poświęcona jest historii muzułmańskich ruchów fundamentalistycznych od VII wieku po czasy nam niemal współczesne. Magdalena Lewicka zwraca w ten sposób naszą uwagę na fakt, iż fundamentalizm wcale nie jest przypisany do naszych czasów (ani do jednej kultury muzułmańskiej), lecz towarzyszy myśli islamskiej niemal od powstania religii Proroka. Jego upolitycznienie jest charakterystyką naszych czasów, nie zaś, cechą immanentną samego zjawiska. Ostatnim autorem z pierwszej części zbioru "Islam a świat" jest Roman Baeker, który w swoim niezwykle ciekawym artykule podejmuje problematykę rozróżnienia między fundamentalizmem w totalitaryzmem. Jego tezy nawiązują do wcześniej poruszonych kwestii i jako takie stanowią kolejny przyczynek do odpowiedzi na pytanie, czy i w jakim stopniu wroga dla Zachodu, agresywna ideologia, którą posługują się przedstawiciele skrajnie radykalnych ruchów fundamentalnych, w tym terroryści, ma swoje poparcie i źródła w obowiązującym wszystkich Muzułmanów przekazie religijnym płynącym z Koranu. Podobnie jak Szakir Kitab, Roman Baecker eksploruje powiązania islamu i polityki zaczynając od kwestii podstawowych, czyli wskazówek dla rządzących zawartych już w samym świętym tekście Proroka. Autor zwraca uwagę na fakt, że szariat czyli prawo muzułmańskie, oparte na przykazaniach Mahometa jest prawem miłości, a co za tym idzie i do człowieka. Z drugiej jednak strony nie brakuje w nim elementów, które czynią zeń poręczne wytłumaczenie kolejnych aktów terroru. Jako jeden z takich elementów Baecker wymienia fakt, iż Koran składa się w części z tolerancyjnych sur objawionych z Mecce, oraz sur z Medyny, które sankcjonują podział świata na ziemie muzułmanów i niewiernych, oraz świętą wojnę (pod pewnymi warunkami). Innym „słabym ogniwem” szariatu (by powtórzyć za autorem) jest fakt, że nie wyróżnia on bytów ponadjednostkowych. W ten sposób muzułmański system polityczny niemal uniemożliwia wprowadzenie w tym systemie gospodarki rynkowej i modernizacji. Artykuł jest godny uwagi również ze względu na to, że pojawia się w nim koncepcja „kontrakulturacji”, czyli negacji kultury dominującej przez kulturę podporządkowaną. Zdaniem autora taki właśnie proces „wytępienia wszelkich wpływów obcej politycznie i cywilizacyjnie silniejszej kultury” kryje się za muzułmańskimi nurtami fundamentalistycznymi, jak też za ich upolitycznieniem, jako że powrót do korzeni religijnych zdominowanej kultury islamskiej nie jest dokonywany dla samego siebie, lecz dla osiągnięcia szerszych celów politycznych. Podsumowując wywody trzech wyżej wspomnianych naukowców, fundamentalizm jako zjawisko religijno-intelektualne nie jest groźny sam w sobie, lecz jedynie wtedy, gdy jest wykorzystywany instrumentalnie przez ludzi dążących do zdobycia władzy, którzy podsycają w tym celu aktualne lęki społeczne, z jednej strony i te najbardziej ekspansywne i prymitywne warstwy kultury, z drugiej. Ludzi, którzy podchodząc selektywnie lub nawet zniekształcając podstawowe przekazy religijne (tak jak w przypadku koncepcji dżihadu, który w pierwszym rzędzie oznacza walkę z samym sobą), budują totalitarny system rządów i inicjują działania zbrojne ze spersonifikowanym wrogiem – ucieleśnieniem Zła. Na wartość trzech wyżej wymienionych artykułów składa się wiele czynników, pomijając już sam fakt, że podejmują one tematy ważkie i trudne. Dla czytelnika, obytego z problematyką jedynie dzięki medialnym wypadom na Bliski Wschód, czy dzięki gorącym debatom na temat terroryzmu, lektura ta dostarczy bazy faktograficznej, która pozwoli poczuć mu się pewniej wśród obcych terminów i realiów. Szariat, fatwa, umma, sury, asz-szura, sunna, hadisy i wiele, wiele innych haseł znajduje tu swoje objaśnienie. Nieoceniona jest też możliwości zetknięcia się ze źródłami islamu – z samym Koranem, z uporządkowanym wyborem nakazów tam zawartych, oraz z tradycją i historią religii, przynajmniej w zakresie ruchów fundamentalistycznych, bo te omawiane są dość szeroko. Ta zaleta dotyczy także tych części zbioru, które nie są omawiane w niniejszej recenzji. By wymienić tylko dwa przykłady - Jacek Sobczak przedstawia położenie prawne polskich Muzułmanów, naświetlając fakty, które są mało znane nawet w kręgach orientalistów. Tomasz Marciniak opisuje sytuację naszych rodzimych wyznawców islamu, co w fascynujący sposób uzupełnia polski krajobraz. Innymi słowy, trudno przecenić pożytki, jakie płyną z wiedzy zaprezentowanej w „Islam a świat” – dla każdej osoby, która chciałby sformułować swoją własną opinię na temat aktualnych światowych problemów. Zapoznanie się z tą pozycją niesie cały ogrom korzyści. Z drugiej jednak strony, traktowanie tego zbioru jedynie jako źródła informacji byłoby krzywdzące dla autorów, którym zawdzięczamy także prezentowanie nowych ciekawych perspektyw, formułowanie nowych pytań badawczych. Jest tak tym bardziej, że ograniczenia wynikające z formy prezentowanych wywodów, nie czynią z nich wyczerpującego i pełnego opisu. W rzeczy samej, można by powiedzieć, że na tym polega największa słabość pozycji, która oczywiście nie jest związana z nietrafioną koncepcją lub brakiem wiedzy autorów, lecz z charakteru książki – charakteru pozycji teoretycznej, która nie funkcjonuje niezależnie od innych źródeł. Zapewne takie jest założenie wielu tego typu zbiorów, jednak w przypadku „Islam a świat” jednostronność prezentowanej analizy jest szczególnie wyraźnie widoczna. By nie być gołosłownym – Roman Baecker, podobnie jak Marek Jeziński w późniejszym artykule stwierdza, iż w przypadku fundamentalizmu islamskiego mamy do czynienia z polityzacją wiary, a nie z renesansem religijności. Nacisk położony jest na wątki polityczne w powrocie do korzeni wiary islamskiej jest ewidentny, jednak nie idzie za tym prezentacja faktów z tego zakresu – brak jest odpowiedzi na pytanie Kto i gdzie chce osiągnąć jakie cele? (Roman Baecker opisuje przypadek Osamy Bin Ladena, co z innymi przywódcami muzułmańskimi?), lub też może Dlaczego w dzisiejszych czasach fundamentalizm znajduje tak szeroki oddźwięk w świecie islamskim? Stwierdzenie, iż jest to reakcja kultury zdominowanej na swoją sytuację wydaje się być zbyt ogólnikowa, nawet jeśli prawdziwa. Podobny zarzut można by wystosować wobec artykułu Shakira Kitaba, który opisując zasady politycznego systemu muzułmańskiego nie odnosi tych zasad do żadnego konkretnego systemu (Czy Syria jest państwem wyznaniowym? Jak wyglądają różnice w tym zakresie między poszczególnymi krajami Bliskiego Wschodu?). Te kwestie nie stanowią o obniżeniu walorów książki „Islam a świat”. Jest to po prostu pozycja, którą należy czytać w połączeniu z sięganiem po inne źródła – czy to doniesień prasowych, czy innych książek poświęconych tematowi. Kto wie, jednak, czy ta właśnie cecha zbioru „Islam a świat” nie jest jego największą zaletą, czy kończąc lekturę nie zostajemy z metaforyczną wędką w ręku, a nie tylko z rybą.

ISLAM A ŚWIAT Red. Roman Baecker, Shakir Kitab Wydawnictwo Mado, Torun 2003

poniedziałek, 24 września 2007

Dom i technologia

Każdy z nas nosi w sobie marzenie o przyszłym domu. Kształtują je wspomnienia z dzieciństwa, kultura chętnie sięgająca po symbol „rodzinnego gniazda” (dla celów reklamowych, na przykład), nasze wyobrażenie przyszłego szczęścia. Kojarzy się zeń wiele różnych zjawisk i potrzeb – bliskość, prywatność, intymność i poczucie bezpieczeństwa. Trudno jednak realizować je w jakiejś abstrakcyjnej przestrzeni. Czyli idea, ale o konkretnym adresie, dom marzeń o realnym kształcie i właściwościach. I tu zaczyna się kłopot! Śnimy o oazie, gdzie możemy być naprawdę sobą i budować wspólnotę z naszymi bliskimi. Oczyma wyobraźni widzimy piękne miejsce stworzone naszymi rękoma: przytulny kąt na miarę naszych potrzeb. Tymczasem okazuje się, że od tych marzeń do realizacji wiedzie długa i kręta droga. Napędzani marzeniem zderzamy się z wysokimi cenami mieszkań, formalnościami kredytowymi i prawnymi, kłopotami z wykonawcami, które mogą zmienić sen o własnych czterech kątach w koszmar i zniechęcić najbardziej zdeterminowanych.

Jednak zamiast przyjmować do wiadomości, że nasze marzenia są nierealistyczne i rezygnować z nich kompletnie, może warto rozejrzeć się za rozwiązaniami, które wychodzą im naprzeciw. System 20 cm firmy Xella, czyli
system 20-centymetrowych bloczków ściennych SILKA i YTONG to świetna propozycja dla wszystkich tych, którzy śnią o idealnym domu i którzy nie chcą spędzać żmudnych lat na realizowaniu tego projektu. Przemawia za nim kilka konkretnych argumentów – szybkość, jakość i prostota. System białych bloczków połączonych cienkimi spoinami pozwala na wybudowanie 150 metrów kwadratowych ścian w ciągu dwóch i pół tygodnia, czyli czterokrotnie szybciej niż w przypadku innych technologii.

Ściany wykonane w tej technologii wymagają mniejszej ilości tynku, co dodatkowo przyspiesza prace i obniża koszty. Unikalny system kanałów elektrycznych pozwala na prowadzenie instalacji wewnątrz ścian, bez konieczności ich bruzdowania. Przebieg instalacji jest łatwy do ustalenia w razie konieczności wymiany kabli, lub potrzeby wywiercenia dziur pod szafki. Korzyścią jest oszczędność czasu, ale również dodatkowe bezpieczeństwo.

Na tym nie koniec zalet. Przyspieszenie procesu budowania częstokroć odbywa się kosztem jakości ukończonego dzieła. System 20 cm, czyli połączonych bloczków SILKA i YTONG pozwala budować szybko oraz dobrze. Dzięki niemu właściwości i parametry ścian doskonale odzwierciedlają ich przeznaczenie. Ściany wewnętrzne wykonane z bloczków SILKA dają doskonałą izolację akustyczną i akumulację cieplną i stanowią konstrukcję całego budynku. Ściany zewnętrzne wykonane z bloczków YTONG charakteryzują wyjątkowe właściwości termoizolacyjne. Miłośnicy przyrody również będą usatysfakcjonowani - proponowane bloczki wykonane są z piasku, wody i wapna, naturalnych i zdrowych materiałów, spełniających wszelkie normy ekologiczne. Ich jakość jest gwarantowana wieloletnią tradycją. YTONG to pierwszy budowlany materiał markowy na świecie. Wraz z SILKĄ jest wykorzystywany od ponad 80 lat w 20 krajach na świecie.

Inwestowanie w ponadprzeciętną jakość zazwyczaj pociąga za sobą dodatkowe koszty. Te kalkulacje nie sprawdzają się w przypadku systemu
20-centrymetrowych bloczków YTONG i SILKA. Dodatkowy wydatek łatwo przekłada się na oszczędności procentujące latami. Po pierwsze wytrzymałe cienkie bloczki pozwalają na uzyskanie dodatkowej powierzchni mieszkalnej. Przy zastosowaniu na ściany wewnętrzne bloków SILKA E 15 o grubości 15 centymetrów można zyskać nawet 16 metrów kwadratowych (dodatkowy pokój!), przy użyciu bloczków YTONG o grubości 36,5 centymetrów na jednowarstwowe ściany zewnętrzneuzyskujemy dodatkowe 9,5 metra kwadratowego. I wszystko to bez żadnych strat na właściwościach termoizolacyjnych budynku. Ściany jednowarstwowe zbudowane z bloczków YTONG mają najlepsze na rynku polskim współczynniki przenikania ciepła U (lepsze od współczynników wymaganych przez polskie normy), przez co zatrzymują ciepło w okresie zimowym i trzymają stałą temperaturę latem. Takie parametry uzyskuje się zazwyczaj dopiero po dodatkowym ociepleniu ścian, które w przypadku zastosowania technologii firmy Xella okazuje się zupełnie zbędne. Nawet bez tego skutecznie udaje się obniżyć koszty ogrzewania budynku, które w przyszłości będą stanowić większość kosztów związanych z użytkowaniem domu. Innymi słowy, dzięki białej technologii budowlanej po raz kolejny oszczędzisz czas i pieniądze.

Wystarczy zaufać Systemowi 20 cm, czyli
20-centymetrowym bloczkom YTONG i SILKA, bo to jakość, która nie zawodzi i która pozwala nam realistycznie oddawać się marzeniom.

środa, 19 września 2007

Chwila na sztukę

"Pokrowce kobiecości"

Pokrowiec to przedmiot służący do przechowywania ubrań. Ale w wymiarze metafizycznym to także przedmiot coś zakrywający, by to chronić. Ciało to także pokrowiec – służący do przechowywania płci. A precyzując wcześniejsze myśli – ciało to pokrowiec dla kobiecości.
Wystawa dwóch artystek
Romy Roman i Izy Grzybowskiej nosi tytuł „Pokrowce kobiecości”
To instalacja przestrzenna, w której zostały zaimplementowane fotografie oraz szafy. Szafy są zbudowane z drewna, ale ich najważniejszym tworzywem są elementy tkanin, z których produkuje się damską bieliznę, takie jak koronki, szyfony, plastikowe ramiączka etc. Wymiary szaf to 180 cm wysokości, 90 cm szerokości i 50 cm głębokości. Wewnątrz szafy widzimy fotografie nagich, kobiecych ciał (bezgłowych), które zostały umieszczone na odzieżowych pokrowcach. Podchodząc do szaf widzimy koronki, haftki, delikatne tkaniny tworzące coś na kształt powłoki tego, co okrywają. Przez te tkaniny przebija umieszczona wewnątrz szaf kobieca nagość, zapisana na fotografiach. Kiedy otwieramy szafy juz nic nie chroni tej nagości – stajemy przed bezimiennym obrazem nagiego, kobiecego ciała. Spoglądamy na bezimienny akt.
W instalacji to szafa staje się pokrowcem dla umieszczonego na odzieżowych pokrowcach ciała. A gdzie jest kobiecość?
Kiedy w 2005 roku wystawa zaczęła funkcjonować w przestrzeni galerii, ideą artystek było zachęcenie odwiedzających galerii kobiet, do sfotografowania własnego ciała i umieszczeniu fotografii na pokrowcu. Artystki chciały uszyć uniwersalny pokrowiec kobiecości. Bez twarzy, pozy czy bez wyrazu? Wg Roman i Grzybowskiej tylko w ten sposób można pokazać kobiecość w jej „normalnej” postaci – zdjęcia pokazują ciała kobiet, takimi, jakie są. Ale pokazują cos jeszcze; otóż każda kobieta może przyjść do galerii, zrobić zdjęcie własnego ciała i pozostawić je w galerii, w rzędzie innych kobiecych „ciał”. Ale nie można powiedzieć, że pozbywa się własnego ciała. Pozbywa się pewnej historii.

Ciało jawi się jako nieodzowny element kobiecości lub męskości. W przypadku "Pokrowców kobiecości" kobieta może niejako pozbyć się, "zrzucić" swoją cielesność i zarchiwizować w fotografii. W tym momencie staje się "wolna" od wikłającego ją od momentu narodzin biologicznego symbolu kobiety. Ta biologiczność i powiązana z nią mitologia, zostaje odłożona na bok. Tożsamość kobiety, która zdominowana jest przecież wyglądem, cielesnością, zaczyna inaczej funkcjonować, bo wyzbyta swojej fizyczności, oddzielona od niej, koncentruje się na wnętrzu. Pokrowiec staje się katem dla ciała i transpozycją dla tożsamości kobiety. Dla wyglądu; piękna, brzydoty, ale i dla kulturowych uwarunkowań kobiecości, czyli nieustannego upiększania swojego ciała. Mitologia bycia pięknym nie ma już znaczenia. Kobieta podchodząc do rzędu z pokrowcami, na których widnieją fotografie nagich kobiecych ciał, może dokonać wyboru. Przymierzyć do swojej głowy każdy z tych pokrowców i stwierdzić "o tak właśnie chcę wyglądać", lub po chwili zastanowienia "przecież te ciała są takie same, są tylko ciałami".

"Pokrowce kobiecości" uwalniają pragnienie kobiet bycia "sobą". Uwalniają od kultu piękności, młodości. Od ciała "obdarzonego płcią" w rozumieniu Josepha Roacha. I tutaj dochodzimy być może istoty "Pokrowców kobiecości", bo do rozróżnienia płci biologicznej (sex) – jaką prezentują fotografie oraz płci kulturowej (gender), będącej reprezentacją uniwersalnego symbolu o kosmogonii człowieka. Ale również do naturalnej tożsamości kobiety – do zamiany, jaka dokonuje się poprzez pokrowce, z ciałami kobiet. Patrząc na tę sytuację tak jak Roland Barthes – poprzez perspektywę mitu, którym przecież pokrowce być mogą.
Na początku chciałbym jednak zająć się pierwszym zjawiskiem w kontekście "Pokrowców kobiecości" a mianowicie płcią kulturową, która ma swoje odbicie w instalacji. Już C.G. Jung opisując składniki osobowości każdego człowieka wyróżnił dwa elementy animusa i animę. Animus jest męskim elementem istniejącym w kobiecie a anima to reprezentacja kobiety w mężczyźnie. Podobnie filozofia chińska wyróżnia yin i yang, czyli przenikające się i razem będące całością pierwiastki kobiecości i męskości. W moim przekonaniu podobnie jest z gender. Człowiek jest zbudowany z zależności pomiędzy czymś ciemnym, mrocznym, wilgotnym oraz jasnym, suchym, twardym. Osiągnięcie stanu wewnętrznej równowagi jest stanem doskonałym. Oczywiście jest to również powiązane z uświadomieniem sobie własnej tożsamości, wad i zalet. Z płcią każdego jest podobnie; otwarcie się człowieka na kulturę; na to, co go otacza i z jakich elementów ta kultura jest zbudowana, zrozumienie zależności np. tego jak nasze ciało funkcjonuje we współczesnej kulturze, pozwala osiągnąć nam równowagę pomiędzy tym, co nasze, a tym, co uwarunkowane kulturowo. W tym kontekście ciało z "Pokrowców kobiecości" staje się punktem wyjścia do zrozumienia własnej tożsamości – bo ciało to nie tylko produkt kultury, ale przede wszystkim natury.

"Ciała są miejscami, w których podmiot jest morfologicznie i społecznie konstruowany, wyznaczają one punkt przecięcia tego, co społeczne z tym, co symboliczne; każda relacja podmiotu z własnym ciałem jest zarówno materialna, jak i wyobrażona." (Moore, 2003). Autorki "Pokrowców kobiecości" podkreślają funkcję nagich ciał bez twarzy jako ikon, uniwersalnych symboli kobiecości. Czyli z jednej strony widzimy to, co społeczne w postaci samej szafy, oplecionej w damską sztukę ubierania się, to, co widoczne, bardziej oswojone, znane. I kiedy otwieramy szafę nasz wzrok pada na coś, co symboliczne, zakryte lub bardziej - ukryte. Widzimy ciało – ludzkie nagie kobiece ciało. Piersi, biodra, ramiona, łono. To jest realne i prawdziwe – kobieta nie może od tego uciec, zdając sobie sprawę z własnej płci i tożsamości – akceptuje swoje ciało a przez to czuje się wolna. Albo i nie – ale to już wybór każdej kobiety.
Pokrowiec tak jak zostało to napisane na początku, jest przedmiotem/narzędziem, którego pierwotna funkcją jest zakrywanie, chronienie. Ale w przypadku "Pokrowców kobiecości" pokrowiec staje się przedmiotem o dwuznacznej funkcji – on odkrywa to, co zwykle zakryte a chowa to, co pozornie widoczne, czyli tożsamość kobiecości. Posługując się zasadą stworzoną przez Barthesa możemy zamienić za pośrednictwem mitu to, co historyczne w to, co naturalne, prawdziwe. Pokrowiec, na którym znajdują się fotografie nagich kobiecych ciał, odwraca, transponuje swoją funkcję. To, co zakryte staje się tym, co odkryte. Ciało, które w naszej kulturze (kulturze zachodu) jest zakryte, w swojej pierwotnej widoczności było odkryte, widoczne. Ta naturalna ekspozycja ciała jest właśnie czymś naturalnym. Ciało staje się odmitologizowane i uwolnione od kulturowych uwarunkowań. Kobieta patrząc na swoje nagie ciało – i rozumiejąc, pojmując jego naturalność, również staje się wolna.
Zawarte w "Pokrowcach kobiecości" ukryte znaczenia i symbole i treści, pozwalają nam przez pryzmat sztuki spojrzeć na tak ważne elementy współczesnej egzystencji kobiet (i nie tylko) jak własna tożsamość i znajomość siebie. Bez oderwania od kultury i fizjonomii ludzkiego ciała. Bez zapomnienia o naturze. Jak yin i yang współgrają ze sobą, uzupełniają się i pozwalają nam w pełni istnieć. Zapominając na chwilę o uwarunkowanych kulturowo rolach, możemy zdobyć się na odwagę i porzucając przyjęte konwenanse, zobaczyć człowieka a nie płeć.


Bibliografia:

1. H. L. Moore, Płeć kulturowa i status – wyjaśnienie sytuacji kobiet, Badanie kultury. Elementy teorii antropologicznej, Warszawa 2003
2. R. Barthes, Mitologie, Warszawa 2000
3. M. F. Rogers, Barbie jako ikona kultury, Warszawa 2003 (rozdz. pt. „Plastyczne ciała z plastiku”, ss. 165-197.)
3.
http://www.romaroma.com/
4.
http://www.galeriabb.com/_galeria/index.php?mod=exhibitions&id=105&content=info_wystawa&type=0

wtorek, 18 września 2007

Virale WSiPu

A widziliscie juz nowe działania internetowe prowadzone przez WSiP?

Jesli nie to warto zajrzec na kilka z nich. To nowe narzędzie, które w naszym kraju dopiero co zdobywa rynek i uznanie. Ale virale tak czy inaczej będą w niedalekiej przyszłości jednym z podstawowych narzędzi działań marketingwych.



http://www.youtube.com/watch?v=o8eoZoZCt_A


http://www.youtube.com/watch?v=U1SZIZ7QanY


http://www.youtube.com/watch?v=DwNV3meXjzc

poniedziałek, 10 września 2007

i co o iPodzie?

23 października 2001 roku, firma Apple wypuściła na rynek swój nowy produkt – iPod. Niewiele osób mogło wtedy przypuszczać, że iPod stanie się najbardziej popularnym przenośnym odtwarzaczem muzyki cyfrowej. Niewielkie urządzenie podobnie jak inne urządzenia, które wyszły z pod skrzydeł tej firmy, miało zmienić sposób myślenia ludzi o tym, w jaki sposób technologia może im służyć do zabawy.Istotą tworzenia czegoś nowego jest albo dogłębna znajomość gustów i potrzeb użytkowników, do których chcemy skierować nowo wytworzony produkt, albo wychodzenie poza ramy statystyk i analiz, całkowita zmiana myślenia i otwarcie się na marzenia. Tam, gdzie najwyższym dobrem jest kreatywność i swoboda. W ten sposób firma Apple zdobyła grono wielbicieli Mac'a, w ten sam sposób podbija rynek iPodem. Wystarczy tylko popatrzeć na wyniki sprzedaży iPod'ów (prezentowane przez Apple); w 2000 roku był to około 140 tys. sztuk, a w roku 2006 sprzedaż wyniosła od początku produkcji - 8729000 sprzedanych iPodów.

Ludzie kochają Apple za to, że tworzy produkty z jednej strony bardzo estetyczne, ładne i przyjemne, z drugiej natomiast wyposażone w najnowszą technologię. Są jednak inne firmy, które również produkują przenośne odtwarzacze muzyki. Czy na etapie projektowania swoich produktów popełniły jakiś błąd? Tego nie wiemy. Natomiast pewnym jest, że to Apple tworzy produkty, które ludzie „chcą mieć”. Przedmiotem naszej analizy będzie iPod V generacji, z dyskiem twardym o pojemności 80 GB.

Technologia.
Możliwości iPoda: umożliwia słuchanie muzyki, możemy dodawać i usuwać pliki muzyczne zapisane w różnych formatach (mp3, mp4, wav, AAC) – producent podaje informację, że na iPodzie możemy umieścić do 20 000 piosenek w formacie AAC 128 Kb/s- umożliwia odtwarzanie (oglądanie) plików video (zakładając, że jeden film w formacie AVI waży 800 MB, możemy wgrać do iPoda nawet 100 filmów)- umożliwia wgranie, przeglądanie, usuwanie zdjęć (formaty: JPEG, BMP, GIF, TIFF)- wreszcie może służyć jako przenośny dysk twardyiPod jest wydajny – został wyposażony w baterię, która umożliwia słuchanie muzyki przez 20 godzin lub oglądanie plików. I moze wystarczy bo jeszcze dlugo musialbym tak opowiadać.

Design.
Firma Apple zatrudnia najlepszych specjalistów od projektowania wyglądu swoich produktów. Styl wszystkich urządzeń Apple można opisać jako High-Tech. Tak jak High-Tech w architekturze ma na celu połączenie całej (wysoko rozwiniętej) technologii ze strukturą budynku oraz z postmodernistyczną architekturą, tak aby efekt końcowy projektowania był doskonały pod kątem funkcjonalnym i wizualnym. Tak samo i iPod skupia w sobie niezwykłą zaawansowaną technologię z nowoczesnym designem. Wielokrotnie spotykałem się z opinią na temat Mac'ów, która brzmi mniej więcej tak: "drogi ale piękny...". I rzeczywiście Mac'i w porównaniu do innych komputerów; stacjonarnych i przenośnych są dosyć drogie. Inaczej sprawa przedstawia się z iPodem. Tutaj cena jest porównywalna do innych podobnych urządzeń wyprodukowanych przez firmy konkurencyjne.Design to nie tylko wygląd zewnętrzny, ale również pewnego rodzaju funkcjonalność produktu. A w przypadku iPoda wygląd i funkcjonalność mają zasadnicze znaczenie. iPod jak już wcześniej zostało to opisane jest urządzaniem niewielkich rozmiarów, bez trudu mieszczącym się ręce dorosłego człowieka. Tył iPoda wykonany jest z aluminium, przód natomiast z tworzywa sztucznego (plastyku?). Z przodu widzimy duży 2,5 calowy kolorowy wyświetlacz oraz przyciski sterujące (odtwarzaj/pauza, następny, poprzedni, menu, ok/enter). Przyciski sterujące znajdują się na Apple Click Wheel, czyli "kółku do klikania" przy pomocy, którego możemy poruszać się po menu urządzenia. Urządzenie charakteryzuje się prostotą obsługi i niezwykle intuicyjnym menu. Nie posiada zbędnych elementów, które mogłyby po pierwsze zakłócać funkcjonalność urządzenia, a po drugie niszczyć estetyczny i prosty wygląd iPoda. Bo to właśnie prostota jest kolejnym ważnym elementem całego produktu. Opływowe kształty, brak wystających elementów, "miękkość" w dotyku (choć to metal i tworzywo), kolorystyka (czarna z elementami delikatnego białego menu lub biała z dodatkiem szarości). Urządzenie ma kształt prostokąta z zachowaną "złotą proporcją" – niewiele mniej niż połowę urządzenia wypełnia wyświetlacz, środek menu, czyli przyciski sterujące w przód/ w tył , znajdują się w jednej trzeciej urządzenia, a mniej więcej na wysokości 1/6 znajdują się pozostałe przyciski menu – play i spacja. Urządzenie wydaje się być delikatne, lśniąca powierzchnia iPoda narażona na otarcia, uszkodzenia, skazy. Przypuszczalnie jest to zamierzony efekt, bo przecież dzięki temu użytkownik stara się jak najlepiej chronić swojego iPoda, chronić swoją „ulubiona zabawkę”.

Znaczenie.
Kiedy przeanalizujemy to do kogo skierowany jest przenośny odtwarzacz muzyki, to okaże się, że najważniejszym czynnikiem jest banalny z pozoru fakt, iż jest to produkt dla jednej osoby. Taki sprzęt nie jest skierowany do grupy, lecz do jednostki. Myślenie o jednostce to skupianie się na ego każdego z nas. Być może dlatego iPod jest taki ładny, subtelny, elegancki. Odwołuje się do naszych pragnień bycia kimś wyjątkowym, podobnym do wyjątkowego sprzętu w naszej kieszeni. Dlatego też jest delikatny. Aby utrzymać go w idealnym stanie, użytkownicy iPoda mogą schować go do futerału, albo w ogóle nie wyciągać z kieszeni kurtki, marynarki etc. Całkiem prawdopodobne jest, że ludzie mówiąc „zakochałem się w tym urządzeniu, muszę je mieć”, widzą w iPodzie odbicie własnych (tych najlepszych) cech.W przypadku iPoda, design to nie tylko funkcjonalność, wygląd czy jakość. To cała filozofia budowania marki jaką jest iPod. Tworzenia zależności pomiędzy marką a klientem i rozbudowywania tych relacji. Kiedy zastanawiam się nad tym, co ukształtowało najbardziej pożądany przenośny odtwarzacz muzyki cyfrowej na świecie, myślę, że jest on odzwierciedleniem nowoczesnego myślenia o technologii i marketingu, który jest wyjściem poza utarte ścieżki z wcześniejszych lat. Otóż, wydaje się, że współczesne firmy pragnące sprzedać swoje produkty muszą myśleć o użytkownikach w sposób nowatorski uwzględniający człowieka w całości jego życia – jest to myślenie o jego potrzebach praktycznych, estetycznych, społecznych, a nawet duchowych. iPod jest dowodem na to, że nie wystarczy już zaoferować konsumentom nowoczesnej technologii, trzeba im zaoferować coś więcej - sposób na życie, sposób na istnienie. Słyszymy w tym echo idei New Age, idei rozwoju "nowego człowieka", który zna swoje potrzeby, chce je rozwijać, chce żyć pięknem i nim się otaczać. Można by dyskutować, czy nie jest to przypadkiem instrumentalne wykorzystanie tych idei, jednak oddźwięk z rynku nie zostawia wątpliwości, że potrzeba absorbowania ich wśród potencjalnych konsumentów jest ogromna. W tym miejscu przychodzi mi do głowy słowo kluczowe: edukacja. Bo i ludzie, którzy zaprojektowali iPoda musieli posiadać wiedzę o tym co tworzą, bo Steve Jobs musiał gdzieś zdobyć doświadczenie aby stwierdzić, że jest to strzał w dziesiątkę, a marketing, który „nauczył” klientów (pokazał im) co jest dla nich ważne, co muszą posiadać i wreszcie sami klienci, którzy (zazwyczaj dzięki innym) uczą się co jest dla nich dobre. I postęp. To co było kiedyś, nawet rok temu, jest już stare. To także uczenie się. Uczenie się odkrywania nowych potrzeb i oczywiście zaspokajania tych potrzeb. Na początku stycznia 2007 r. Steve Jobs zaprezentował nowy produkt Apple – iPhone, narzędzie łączące w sobie funkcjonalność iPoda i telefonu. Jeden z moderatorów serwisu
http://www.suckmyipod.com/ w ten sposób wyraził swój zachwyt nad tym nowym urządzeniem „Już zaczynam odkładać kasę! iPhone jest bardziej zajebisty niż w swoim czasie był iPod Video, jest nawet bardziej zajebisty niż mój zielony iPod nano! Muszę go mieć!”. Nie wiem czy jest to forma przemyślanego marketingu (być może serwis jest moderowany przez Apple) czy też wypowiedź fascynata iPoda. Ale tekst został wypowiedziany i zaczyna pracować – pobudzać wyobraźnie; „o rany, jaki on jest ładny muszę go mieć!” Bibliografia:1. http://www.apple.pl/2. http://www.apple.com/3. http://www-idss.cs.put.poznan.pl/~predki/Zainteresowania/iPod/ipod.htm 4. http://www.suckmyipod.com/5. http://www.wikipedia.com/6. http://www.wikipedia.pl/

poniedziałek, 27 sierpnia 2007

Co z tą edukacją?

Należałoby spytać wszystkich uczniów i studentów polskich szkół i uniwersytetów, aby wiedzieć jak zmieniły się realia edukowania się, na przestrzeni kilkunastu lat. Jak oni postrzegają tę dzisiejszą edukację. Ja, sięgając pamięcią wstecz przypominam sobie …sporo wolnego czasu. Nie dlatego, że nie chciało mi się uczyć, choć w jakimś stopniu to prawda;)), ale przede wszystkim dlatego, że cała konstrukcja nauczania, stworzona przez MEN – kupy się nie trzymała. A jak jest teraz? Nieustanna walka ze znienawidzonym ministrem (który ministrem już nie jest na całe szczęście), porządki w edukacji robione na szybko i z zapędem ideologicznym… Sam nie wiem jak to teraz wygląda, stąd to odniesienie do osób edukowanych w szkołach. A co z podręcznikami, które na przestrzeni ostatnich lat były wciąż poddawane ocenie (zmiennej co warto podkreślić) i zmieniane. Znalazłem całkiem ciekawy artykuł, który trochę chyba to wszystko podsumowuje i prostuje. Jak pisze autorka artykułu: “Żyjemy w specyficznych czasach, które jeden z ważniejszych żyjących filozofów – Zygmunt Bauman – określił mianem <>. Charakteryzuje je przede wszystkim duża zmienność, płynna sytuacja polityczna i społeczna, przenoszenie się kapitału przez granice i kontynenty oraz nacisk na elastyczność uczestników rynku pracy. Jest to sytuacja, która stawia nowe wyzwania wszystkim obecnym i przyszłym wykwalifikowanym pracownikom, w tym przede wszystkim wymóg gotowości zmiany swoich kwalifikacji i ciągłego poszerzania wiedzy….coraz częściej słyszy się głosy postulujące odejście od wąskiej specjalizacji w dziedzinie spawania, pieczenia chleba czy naprawiania samochodów na rzecz umiejętności w zakresie organizacji stanowiska pracy, czytania rysunków technicznych, obsługi programów komputerowych, przestrzegania zasad bezpieczeństwa i higieny pracy. Innymi słowy, jak w starym porzekadle, dziś bardziej niż kiedykolwiek wcześniej wymaga się od przyszłych pracowników, by przygotowując się do życia zawodowego zdobyli wędkę, a nie rybę, czy też – w wersji uwspółcześnionej – by zdobyli wędkę i byli gotowi łowić w różnych stawach”. Tak więc ku chwale uczniów oczywiście. Ja wierzę oczywiście, że zmiany jakie są wprowadzane w ramach edukowania przyszłych pokoleń przyniosą same dobre owoce. Wiedza zostanie uporządkowana, przekaz uatrakcyjniony a całość jak w tym artykule - zdynamizowana. Tylko tak trzymać! wiecej w artykule - http://www.wsipnet.pl/oswiata/arts.php?dz=10&nid=2961&r=0

czwartek, 16 sierpnia 2007

Dobry podręcznik

Sytuacja ekonomiczna w naszym kraju poprawia się. Widzą to już nie tylko optymiści w różowych okularach - większość z nas odczuwa to na własnej skórze. Rynek pracy stopniowo przesuwa się od pracodawcy do pracownika. Trudniej dziś przedsiębiorcom znaleźć specjalistę o szczególnie rzadkich umiejętnościach, niż poszukującym pracy znaleźć wolny etat. Jest to postępujący proces oparty na kształceniu fachowców i inwestowaniu we własny rozwój zawodowy. Zaś kształcenie dzieci i młodzieży ogrywa w nim zgoła zasadniczą rolę.

Koszty edukacji mogą budzić troskę i sprzeciw rodziców. Wiele ubogich rodzin nie stać na wyposażenie swoich pociech w droższe przybory szkolne czy podręczniki. Jednak, podczas gdy kwestia kolorowego piórnika czy gumki do ścierania to sprawa dziecięcych zachcianek,
dobry podręcznik jest niezbędnym elementem procesu uczenia się i może przesądzić o dalszych sukcesach malucha.

Jego cena jest też czymś więcej niż kwestią twardej okładki, czy kolorowych zdjęć. Wydawnictwa edukacyjne odpowiedzialne za przygotowanie podręczników angażują do tej pracy wybitnych specjalistów w danej dziedzinie, jak też pedagogów i psychologów z doświadczeniem szkolnym. Często konkretne przygotowania poprzedza etap badań lub weryfikacja z udziałem przyszłych użytkowników. Poza tym, wydaniu każdego podręcznika towarzyszą spotkania z autorami, seminaria i konsultacje, pomyślane jako pomoc w poprawie jakości zajęć szkolnych. Z tą sama myślą wydawnictwa dodają do swoich podręczników materiały, po które młodzież i nauczyciele sięgają najchętniej – płyty CD z prezentacjami multimedialnymi. Pomogą uatrakcyjnić każda lekcję, szczególnie zajęcia dla dzieci starszych, w większości przypadków korzystających z Internetu na co dzień. Te dzieci wymagają innego podejścia do nauczania niż ich rodzice.

Cena podręcznika jest wypadkową tych wszystkich czynników. Trudno by było ją zredukować. Władze i
wydawnictwa wychodzą jednakże naprzeciw potrzebom biedniejszych rodzin, których częstokroć, mimo najlepszych chęci, nie stać na szkolne wydatki. To dla nich stworzono rządowy program „Tani podręcznik”, zgodnie z którym 1,6 milionów dzieci z najuboższych rodzin ma otrzymać pomoce naukowe zakupione ze środków Unii Europejskiej. W drugiej kolejności mogą one liczyć na pomoc samych wydawnictw, w tym Wydawnictwa Szkolnego i Pedagogicznego, jednego z największych wydawców książek edukacyjnych i lidera w segmencie klas I-III i wychowania przedszkolnego. WSiP każdemu dziecku z „zerówki”, które będzie korzystać z jego podręczników, oferuje się za darmo pierwszą część podręczników, a nauczycielom - komplet jako narzędzie pracy. Całość uzupełnią materiały publikowane na stronach internetowych wydawnictwa za darmo, jako wkład wydawnictwa w poprawę jakości lekcji. Więcej informacji można znaleźć w artykule Pawła Berłowskiego.

Na poczatek chwila o śmiechu

W rzeczy samej ludzie potrafią i śmieją się z różnych zjawisk występujących w naszej kulturze. Mówiąc „nasza kultura” mam na myśli obszar świata zachodniego – Europę, Stany Zjednoczone czy Kanadę. I do tego obszaru chcę ograniczyć swoje rozważania mając na uwadze odmienność innych kultur od „naszej”. Innych czyli takich jak Islam, Daleki Wschód czy kraje afrykańskie. I nie dlatego, że uważam się za znawcę kultur „innych” od „naszej” lecz z powodu własnych doświadczeń jakie miały miejsce, kiedy podróżowałem po terytorium Turcji i Syrii.
Bo proszę pamiętać o wstrzemięźliwości w wyrażaniu własnych poglądów przy pomocy ekspresji naszego perlistego śmiechu, kiedy będzie nam dane zobaczyć na każdym kroku ulicy, sklepu etc. mężczyzn w różnym wieku trzymających się za ręce, idących pod rękę itd.
Otóż z punktu widzenia kulturoznawcy takie zachowania nie są wcale do śmiechu co najwyżej do zastanowienia, zadumy czy niewielkich badań terenowych nad tym zjawiskiem(albo wielkich). Lecz dla zwykłego zjadacza chleba, który lubi się śmiać a jakże, z przeróżnych zjawisk (ale na swoim podwórku) sytuacja opisana powyżej może wzbudzić nie tyle zainteresowanie co niewybredne żarty, połączone ewentualnie ze śmiechem, co w warunkach polowych na terytorium nam obcym, nie dziwmy się, zazwyczaj doprowadza do; a) konsternacji ludności tubylczej, b) zainteresowania się naszą osobą, c) dogłębnego zainteresowania się naszą osobą, kończącego się na pogotowiu. Czego doświadczyła grupa mało doświadczonych, wtedy jeszcze, polskich turystów, których miałem nieprzyjemność zobaczyć w powyżej opisanej sytuacji. Oczywiście łatwiej powiedzieć: „Ale chamy, dobrze im tak, niech....”
Bo różnic pomiędzy „naszą” a „inną” kultura jest bez liku, wystarczy trochę się porozglądać tylko.