Jest taki czas kiedy ludzie starają się zrobić coś lepiej, nadgonić stracone godziny, wykonać zadania, które dawno zostawili, bo nie mogli ich udźwignąć w swojej bezlitosnej ignorancji wiecznego marudzenia. Bo chcę postawić taką tezę, że za te nasze wszystkie czy mniejsze grzechy odpowiada jedno działanie (lub antydziałanie jak kto woli) a jest nim lenistwo. Przyrzekamy sobie na Nowy Rok, że czegoś dokonamy, coś zmienimy, coś zrobimy... A tak naprawdę jak sądzę, pozbywamy się lenia. Co ciekawe w czasie Świąt Bożego Narodzenia (w szczególności) lenistwo ogarnia większość społeczeństwa (oprócz matek rodzin zazwyczaj, które wiela pracy i przed i w trakcie i też tuż po kolacji wigilijnej mają). Więc jak już się ludzie tak bardzo dobrze zmęczą tym lenistwem świątecznym to może ich jakaś trwoga ogarnia i stąd te wszystkie przyrzeczenia zmian w swoich postępowaniach na Nowy Rok czynią. Chmmmm... czyli, że lepiej się poleniwić do niemożliwości i później ze świeżymi wyrzutami sumienia rachunek nam czynić i obiecywać sobie różne cuda na ten Nowy Rok (bo niektóre z tych przyrzeczeń się sprawdzają przecież, choćby i w małych procencie) czy też nie leniwić się tak, zebrać się normalnie i nie doprowadzać do jakiś anomalii stan naszych ciał i duszy i później oczywiście nie wygadywać niestworzonych przyrzeczeń. ChmmmmCzego i wam w tym Nowym Roku życzę ;)))))
poniedziałek, 7 stycznia 2008
Subskrybuj:
Posty (Atom)